środa, 10 lutego 2010

Ankara turystycznie, czyli potęga Atatürka!

Żeby nie było, że nic nie robię tylko piję i sie obijam (to też robię!), to trochę też zwiedzam. Póki co dzięki uprzejmości ESNu. W trakcie trwania Orientation Week zabrali nas w kilka miejsc w Ankarze...

Zacznijmy jednak od samego miasta. Ankara jest dziiiwna. Miasto jest spore, prawie 5 milionów mieszkańców. Ale hmm... miasto jest bardzo rozległe, co widać choćby jadąc z centrum (którego tak właściwie nie ma) na kampus. Odnosi się wrażenie jakby jechało się z miasta do miasta... okazuje się że nie. Jak wspomniałem, nie ma czegoś takiego jak centrum miasta. Jest Kızılay, ale to centrum miasta nie jest. To miasto jest zbyt chaotycznie zbudowane żeby mieć centrum. Mieszkam w (na?) Tunusie (Ҫankaya) i czuję, że to jest serce miasta. Tu jest wszystko i to się liczy.
Tak czy siak, miasto jest bardzo chaotyczne i ciężko powiedzieć gdzie co jest.

Tak jak wcześniej wspomniałem, dzięki uprzejmości ESNu mieliśmy okazję zobaczyć kilka najważniejszych miejsc w mieście.
Przede wszystkim było to Mauzoleum Atatürka. ponad 200 metrowa aleja, dwie wieże, całe mauzoleum, plac, muzeum. Wszystko to poświęcone jednemu człowiekowi - Atatürkowi.
Krótka charakterystyka Atatürka, a właściwie Mustafy Kemala. W latach '20 XX wieku człowiek ten był jednostką wybitną, która miała poprowadzić (i poprowadziła) naród Turecki ku lepszej przyszłości. Jego celem było zbudowanie kraju, który będzie krajem europejskim, a nie konserwatywnie muzułmańskim, zbliżonym do innych narodów arabskich. To dzięki niemu Turcja posługuje się alfabetem łacińskim, a nie arabskim. To on zapoczątkował dążenie do demokratycznego państwa. Obecnie jego podobizna pojawia się wszędzie - na banknotach, monetach, obrazach i plakatach, które wiszą właściwie w każdym mieszkaniu. Chyba każdy park ma jego pomnik. No i mauzoleum i jego część muzealna, w której wystawione są najróżniejsze pamiątki po zmarłym w 1938roku "Ojcu Turków" (co znaczy dokładnie jego przybrane imię - Atatürk). Kult jednostki jest niesamowity. I nie chodzi tylko o to, że jest on wszędzie (przypomniał mi się "dowcip" o Stalinie (?), który był wszędzie, aż się człowiek bał otworzyć lodówkę), ale też o to jak jest on prezentowany w muzeum. No co jak co, ale przewodnik recytujący jego wymiary (wzrost, waga, rozmiar kołnierzyka i buta) to coś dziwnego. I do tego sposób w jaki prezentuje memorabilia. Cytat: "Atatürk lubił laski. Oto wybrane laski, którymi posługiwał się Atatürk. (...) Atatürk lubił jeździć konno. Oto jego akcesoria jeździeckie." Poza tym można też oglądać jego ubrania, samochody, przybory toaletowe, broń palną i białą i wiele wiele innych rzeczy. W tym również mnóstwo portretów.
Osobiście, na myśl nasuwają mi się Hitler, Stalin, Lenin, Mussolini jako jednostki czczone w podobny sposób. No może nie wszyscy są nadal tak czczeni po śmierci. W sumie to nawet w przewodniku te nazwiska pojawiły się koło Atatürka, ale z adnotacją, że on w przeciwieństwie do reszty wprowadzał zmiany kierujące kraj ku lepszemu.
W części muzealnej, poza wszystkimi eksponatami, szybką przejażdżką po historii itp. znajduje się "interaktywny obraz"
, który wygląda trochę jak podróbka Panoramy Racławickiej. Na kilkunastu metrach ściany wymalowano jedną ważną bitwę z Grekami (chyba, wiecie, że nie jestem dobry z historii). Do tego obraz, podobnie jak ten wrocławski, "wychodzi" ze ściany poprzez trójwymiarowe (często autentyczne) obiekty mające jeszcze lepiej zilustrować pole bitwy, okopy i sytuację żołnierzy. Do tego efekty dźwiękowe - zrzucane bomby, ostrzał, okrzyki...

Podsumowując, Mauzoleum robi wrażenie. Podobnie jak sama postać Atatürka. Ale trochę przegięcia w tym jest. Zwłaszcza, że o Atatürku się nie mówi głośno. Powód jest jeden - partia, która obecnie jest u władzy próbuje złamać jego doktrynę i zwrócić kraj bardziej w stronę Islamu. Nie zmieniło to jednak faktu, że jego podobizna spogląda na wszystkich wszędzie. Nasze mieszkanie w poniedziałek również stało się prawdziwym tureckim mieszkaniem, kiedy zawiesiliśmy nad barem plakat Atatürka. Teraz nasze mieszkanie jest bezpieczne i sami czujemy się strzeżeni!

Ale Mauzoleum Atatürka to nie wszystko co już widziałem. Zaraz po nim udaliśmy się na (prawie) drugi koniec miasta, gdzie nasz autobus przeciskał się krętymi uliczkami pomiędzy ruderami i rozpadającymi się kamiennymi domami. Wszystko, żeby zawieźć nas pod bramy cytadeli bądź jak kto woli zamku. Mury okalające teren zamkowy datuje się na IX wiek, a niektóre budowle wewnątrz murów nawet na VII w. Co ciekawe, za murami życie toczy się w zupełnie inny sposób; tam jest bardziej wiejski klimat, jakby kilkusetletnie mury odcięły ludzi od świata zewnętrznego. Kobiety ubrane w bardziej tradycyjne stroje sprzedają próbują sprzedać turystom pamiątki; niektóre nawet ręcznie robione, ale w większości jest to niestety masówka. Z murów zamku doskonale widać panoramę miasta, a przy dobrej pogodzie, którą całe szczęście mieliśmy, widać ośnieżone łańcuchy gór otaczające miasto. Świetny widok...
Choć ponoć widok z Atakule Tower jest równie piękny. Atakule Tower, to wieża, na której szczycie znajduje się kula, która obraca się o 360 stopni co godzinę. A w kuli jest restauracja. Kiedyś się tam pewnie wybiorę. Niech mi się tylko sytuacja z finansami ustabilizuje...

Na zboczu wzgórza, na którym znajduje się cytadela zlokalizowano Muzeum Cywilizacji Anatolijskich. Niestety, muszę przyznać, że trzeba będzie tam wrócić ponieważ wszyscy byliśmy już trochę zmęczeni i mało kto czuł się na siłach, żeby obejść całą wystawę. Ta część, którą widziałem faktycznie robi wrażenie. Jeszcze tam wrócę. Na szczęście mamy wyrobioną kartę muzealną, która kosztowała nas całe TLY 10 (~PLN 20) i uprawnia nas do wstępu do większość obiektów muzealnych w całej Turcji. Dla nas, biznes doskonały. 10 lir i możemy oglądać wszystko, a gdybyśmy chcieli kupować bilet do poszczególnych muzeów... Samo Muzeum Cywilizacji Anatolijskich to wydatek TLY 15.

No i to by było na tyle z ważniejszych rzeczy... Na pewno trochę tego jeszcze będzie w samej Ankarze. Muszę tylko przysiąść z mapą i przewodnikiem i zobaczyć co jest jeszcze wartego zobaczenia. Poproszę też pewnie Alpera... na pewno coś godnego polecenia będzie miał.

1 komentarz: